
Środa II Tygodnia Wielkanocy
J 3,16-21
16 Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. 17 Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. 18 Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. 19 A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. 20 Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby jego uczynki nie zostały ujawnione. 21 Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki zostały dokonane w Bogu».
Przygotowanie
- W trakcie nocnej rozmowy z Nikodemem Jezus ukazuje istotę swojej ziemskiej misji, podkreśla ogrom miłości, która kryje się za decyzją Ojca, by posłać Go na świat. Pan przekazuje także faryzeuszowi ważną naukę o tym, jak bardzo od postawy zajętej wobec Niego zależy zbawienie lub potępienie człowieka. W chwili ciszy przygotuję moje serce na dzisiejsze spotkanie ze Słowem.
Punkty do medytacji
- Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (w. 16) Chwilę wcześniej, odwołując się do starotestamentalnej sceny, w której Mojżesz sporządził miedzianego węża i umieścił go na wysokim palu w celu ocalenia Izraelitów pokąsanych przez jadowite węże (por. Lb 21,5-9), Jezus zapowiedział swoje wywyższenie na krzyżu, które stanie się źródłem życia wiecznego dla wszystkich wierzących (ww. 14-15). Teraz ukazuje swoją śmierć w perspektywie Bożej miłości. Ojcu tak bardzo zależy na tym, by uratować świat od wiecznej zagłady, że gotów jest poświęcić swojego jedynego Syna, czyli tak naprawdę swoje „wszystko”. Miłość Boga jest nieodwołalna. Nawet jeśli przez moje grzeszne wybory odwracam się od Niego i zaczynam podążać w kierunku ciemności i śmierci, On nadal mnie kocha i robi wszystko, by mnie zbawić. Jakie uczucia i pragnienia rodzą się we mnie, gdy rozważam tajemnicę Bożej miłości?
- Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony (w. 17) Obecność Jezusa w świecie nie ma w sobie nic z sądów sprawowanych przez ludzkie trybunały, które w obliczu bezradności wobec zła czynionego przez człowieka posługują się systemem kar, z karą śmierci włącznie. Bóg wie dobrze, że źródło wszelkiej nieprawości tkwi w ludzkim sercu, które po grzechu pierworodnym nie potrafi oprzeć się pokusie decydowania o tym, co jest dobre i złe (por. Rdz 3,4-5). Dlatego celem Syna jest zbawienie człowieka, czyli niejako stworzenie go na nowo: „I dam wam serca nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, zabiorę wam serca kamienne, a dam wam serca z ciała” (Ez 36,27). Co mną kieruje w relacji do Boga, strach przed wiecznym potępieniem czy obietnica nowego życia w Chrystusie?
- Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego (w. 18) Zbawienie przyniesione przez Jezusa wymaga odpowiedzi ze strony człowieka. Tą odpowiedzią jest wiara „w imię Jednorodzonego Syna Bożego”. W starożytności imię określało daną osobę oraz wyrażało jej miejsce pośród innych osób. Uwierzyć „w imię Jednorodzonego Syna Bożego” oznacza uznać, że w osobie Jezusa sam Bóg przyszedł do swojego ludu. Jako Syn równy w bóstwie Ojcu, Jezus przekazuje światu naukę, która rozświetla mroki iluzji i kłamstwa, oraz sam będąc Słowem, najpełniej wyraża miłość Ojca, zwłaszcza w misterium swojej Paschy. Potępienie jest konsekwencją odrzucenia tej prawdy. W czym konkretnie wyraża się moja wiara w bóstwo Jezusa? Czy potwierdzają ją moje codzienne wybory?
- A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki (w. 19) Ciemność w Czwartej Ewangelii jest synonimem duchowej śmierci, której doświadcza każdy człowiek nieuznający prymatu Boga. Dlatego Jezus później powie o sobie: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8,12; por. 1,15; 9,5). W greckim tekście w. 19 słowo „sąd” zostało wyrażone za pomocą rzeczownika krisis. Obecność Syna Bożego w świecie jest rzeczywiście kryzysem w najgłębszym tego słowa znaczeniu. Wymaga reakcji ze strony człowieka. Jeśli jest nią odrzucenie Jezusa, człowiek sam wydaje na siebie wyrok, pozwalając, by ciemność jego grzechów całkowicie go pochłonęła. Życie duchowe nie jest jedynie dodatkiem do naszej codzienności. Od niego bowiem zależy, w jaki sposób przeżywamy teraźniejszość, jaki mamy stosunek do naszej przeszłości i czego spodziewamy się od przyszłości. Co robię, by moje życie duchowe stale się pogłębiało? Czy odrzucam pokusę beztroskiego podejścia do spraw wiary? Wybór lub odrzucenie Jezusa nie jest przecież kwestią przyszłości, lecz dokonuje się tu i teraz.
- Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby jego uczynki nie zostały ujawnione. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki zostały dokonane w Bogu (ww. 20-21) Obecność Jezusa w świecie, Jego nauka i czyny, zwłaszcza misterium Paschalne, są niczym światło rozświetlające najgłębsze ciemności ludzkiej egzystencji. Dlatego dla tych, którzy upodobali sobie nieuporządkowane życie, Syn Boży może stać się wręcz obiektem nienawiści. Pokusa, by nie zbliżać się zbytnio do Niego i nie traktować serio Jego nauki staje się tym silniejsza, im bardziej kolejne upadki wciągają człowieka w duchowy mrok. Istnieje także mechanizm odwrotny. Kto w swoim krisis zdecyduje się przyjąć Jezusa, stopniowo odkrywa w sobie coraz większe pragnienie, by dać Mu się prześwietlić i zdefiniować. Co dzisiaj we mnie bardziej przeważa – chęć zbliżenia się do Jezusa czy wręcz przeciwnie, upodobanie grzesznych przywiązań?
W ciągu dnia
- Będę powtarzał słowa modlitwy: „Panie Jezu, pociągaj mnie ku sobie, nie pozwalaj, bym poddawał się rzeczywistości grzechu”.