Które przykazanie w Prawie jest największe?

Fot. Emmanuel Pheaton (unsplash.com)

XXX Niedziela Zwykła

Mt 22,34-40

34 Gdy faryzeusze posłyszeli, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, 35 a jeden z nich, uczony w Prawie, wystawiając Go na próbę, zapytał: 36 «Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» 37 On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. 38 To jest największe i pierwsze przykazanie. 39 Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. 40 Na tych dwóch przykazaniach zawisło całe Prawo i Prorocy».

Kwestia największego, a więc najważniejszego przykazania była żywo dyskutowana przez Żydów żyjących w czasach Jezusa. Na podstawie Prawa Mojżeszowego ustalono bowiem, że istnieje 613 micwot, czyli zasad, których przestrzeganie obowiązuje każdego dorosłego potomka Abrahama. Dzielono je na 365 zakazów (tyle, ile dni w roku) oraz 248 nakazów (tyle, ile kości w ludzkim ciele). Ta mnogość, co zupełnie zrozumiałe, wprowadzała w zakłopotanie. Szukano zatem pośród wszystkich micwot takiego przykazania, które byłoby zasadą łączącą różne przejawy Bożej woli i nadawałoby porządek oraz hierarchię pozostałym.

W dzisiejszej Ewangelii widzimy, jak jeden z uczonych w Prawie (gr. nomikos), należący do stronnictwa faryzeuszy, pyta Jezusa: „Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?” (Mt 22,36). Pytanie to, mimo że zachowuje pozory grzeczności – tytuł „nauczyciel” (gr. didaskalos) przysługiwał uznanym interpretatorom Prawa, miało być rodzajem próby. Perykopa bowiem rozpoczyna się słowami: „Gdy faryzeusze posłyszeli, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, wystawiając Go na próbę, zapytał” (22,34-35). Zatem dialog między Jezusem a uczonym w Prawie wpisuje się w serię sporów, które miały miejsce po przybyciu Pana do Jerozolimy (por. 21,23-27; 22,15-22; 22,23-33).

Podobnie jak w przypadku poprzednich dyskusji, Jezus wykorzystuje podstęp przeciwnika, by przekazać swoją naukę. Jako największe przykazanie wskazuje przykazanie miłości Boga: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie” (22,37-38; por. Pwt 6,5). Słowa te są częścią Szema, monoteistycznego wyznania wiary Izraela, które recytowano w trakcie codziennej modlitwy. Stanowią one największe przykazanie Tory, gdyż wyrażają najważniejsze zobowiązanie człowieka, by kochać Boga całym sobą. Miłość ta nie ogranicza się wyłącznie do sfery emocjonalnej, lecz przede wszystkim dotyczy świadomej decyzji, by w każdej chwili życia być wiernym przymierzu, jaki Najwyższy zawarł ze swoim ludem.

Ukazawszy największe przykazanie Jezus zaraz dodaje: „Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (22,39; por. Kpł 19,18). Z miłością do Boga nierozłącznie związana jest miłość do drugiego człowieka, realizowana z taką samą troską i zaangażowaniem, z jakim w naturalny sposób odnosimy się własnych potrzeb. Wcześniej Pan odniósł to przykazanie zarówno do przyjaciół, jak i wrogów (Mt 5,43-48; por. Łk 10,29-37), oraz określił jego wypełnianie jako jeden z głównych wymogów uzyskania życia wiecznego (por. Mt 19,19). Nie jest możliwe oddawanie Bogu należnego Mu kultu i posłuszeństwa, jeśli w naszym sercu nie ma miejsca także dla innych ludzi.

Obydwa przykazania miłość, Boga i bliźniego, streszczają Dziesięć Przykazań, spośród których trzy pierwsze dotyczą zobowiązań względem Najwyższego, zaś siedem kolejnych obowiązków względem innych ludzi (por. Wj 20,2-17). Dlatego Pan dodaje: „Na tych dwóch przykazaniach zawisło całe Prawo i Prorocy” (Mt 22,40).

Czy mogę powiedzieć, że miłość do Boga jest pierwsza i najważniejsza w moim życiu? Czy pamiętam, że wszelkie moje zaangażowanie religijne ma iść w parze z miłością bliźniego?

Przyszedłem ogień rzucić na ziemię

Fot. Max Kukurdziak (unsplash.com)

Czwartek, 22 pażdziernika, Wspomnienie św. Jana Pawła II

Łk 12,49-53

49 Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. 50 Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. 51 Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. 52 Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; 53 ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej».

Na dzisiejszy fragment ewangeliczny składają się trzy wypowiedzi Jezusa (tzw. logia), które łączy temat cierpienia i sądu – obraz ognia i podziałów w rodzinie: Łk 12,49; 12,50 i 12,51-53. Odnosząc się do wydarzeń, które mają dopiero nastąpić, Jezus ukazuje cel swojej misji.

Pierwsza wypowiedź brzmi: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie” (12,49). Ogień w ST w pierwszym rzędzie symbolizuje obecność Boga i wskazuje na Jego naturę. Jako że człowiek nie może dotknąć ognia i nie może nad nim zapanować, obrazuje on Boża transcendencję. Bóg objawia się Mojżeszowi w znaku płonącego krzewu (por. Wj 3,2), prowadzi Izraela przez pustynię w słupie obłoku w ciągu dnia i w słupie ognia w nocy (por. 13,21), natomiast Jego objawieniu na Synaju towarzyszą grzmoty, błyskawice i przypominające erupcję wulkanu wybuchy (por. 19,16-18). Ogień może również symbolizować oczyszczenie. Usuwa z powierzchni ziemi to, co nieczyste i co może szkodzić człowiekowi. W ogniu należało spalić ubrania należące do trędowatego, aby nie zaraziły innych (por. Kpł 13,52), natomiast palenie ołtarzy pogańskich miało uchronić przed skażeniem kult ustanowiony przez Mojżesza (por. Pwt 7,5.25). W ogniu niszczono także rzeczy poświęcone Bogu, aby uchronić je przed zbezczeszczeniem (por. Wj 12,10). Ogień także bywa narzędziem sądu Bożego, stając się przyczyną zagłady bezbożnych. Pojawia się w opisach zniszczenia Sodomy i Gomory (por. Rdz 19,24) oraz w mowach prorockich zapowiadających ukaranie zarówno narodów pogańskich (np. Iz 66,16; Am 1,4; Za 9,4), jak i grzesznych członków narodu wybranego (np. Jr 11,16; Ez 15,6; Am, 2,5).

Ważnym kontekstem Jezusowej wypowiedzi o ogniu w Trzeciej Ewangelii są obrazy zapowiadające sąd Boży nad światem (por. Łk 12,20-21.35-48) oraz wyrocznia Jana Chrzciciela, zawierająca wizję Mesjasza, który będzie „chrzcił Duchem Świętym i ogniem” (por. 3,16) oraz „plewy spali w ogniu nieugaszonym” (por. 3,17). Bóg, który jest „ogniem trawiącym” (Pwt 4,24; por. 9,3; Iz 33,14) i który objawia się w ogniu, przychodzi w osobie Jezusa, aby ludzi poddać próbie, tak jak złoto próbuje się w tyglu (por. Mdr 4,6). Podda On ocenie ludzkie postawy wobec Dobrej Nowiny o zbawieniu. Ogień Jego sądu oczyści tych, którzy przyjmują Go i żyją Jego słowem, spali natomiast tych, którzy hermetycznie zamykają się na Jego orędzie o królestwie Bożym. Słowa „jakże pragnę, ażeby już zapłonął” oznaczają, że Jezus przyniósł na ziemię ogień Boży swojej nauki, ale jego działanie nie odniosło jeszcze ostatecznego skutku, dzięki czemu człowiek ma jeszcze szansę się nawrócić. Jego pragnieniem jest, by ludzie nie żyli w wewnętrznym rozdwojeniu, lecz przyjmując Ewangelię weszli na drogę prowadzącą do królestwa Bożego.

W drugiej wypowiedzi Jezus mówi o chrzcie, który ma przyjąć: „Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie” (12,50). W tekście greckim pojawia się tutaj rzeczownik baptisma („zanurzenie”) oraz czasownik baptidzo („zanurzać”). Kontekst Ewangelii Łukasza nie wyjaśnia, o jakie zanurzenie tu chodzi. Pomocą może być Mk 10,38-39, gdzie przytoczona jest rozmowa Jezusa z synami Zebedeusza. Pan używa w niej bardzo podobnego zwrotu, mówiąc o zanurzeniu, który ma przyjąć, zastawiając je z symbolem kielicha, który jednoznacznie odnosi się do Jego przyszłej śmierci męczeńskiej (por. 14,36; Łk 22,42). Zatem w drugiej dzisiejszej wypowiedzi Jezus mówi o swym zanurzeniu w cierpieniu i śmierci, które napawa Go wielką udręką. Wcześniej dwukrotnie już zapowiedział wydarzenia paschalne (por. 9,22.44). Jako że, będąc Bogiem przyjął także naszą ludzka naturę, jak w przypadku każdego innego człowieka, myśl o nadchodzącej męce napełnia Go trwogą, która swe apogeum osiągnie w Getsemani (por. 22,42-44).

Trzecia dzisiejsza wypowiedź Jezusa może zdumiewać jeszcze bardziej niż dwie poprzednie: „Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej” (12,51-53). Starotestamentalne proroctwa ukazują czasy mesjańskie jako czasy pokoju między ludźmi oraz harmonii  w świecie stworzeń. U Izajasza Mesjasz nazywany jest „Księciem Pokoju” (Iz 9,5-6), natomiast u Zachariasza mowa jest o tym, że „Pokój ludom obwieści” (Za 9,10). W samej Trzeciej Ewangelii aniołowie w dniu narodzenia Jezusa zwiastują „pokój ludziom, w których sobie upodobał” (Łk 2,14). W tych i wielu innych tekstach pokój jest ukazywany jako jedna z największych wartości zbawczych, jako owoc działalności Bożego Pomazańca. Rzeczywiście, Jezus w swoim nauczaniu wypełnia starotestamentalne zapowiedzi i realizuje misję obwieszczania światu pokoju (por. 7,50; 8,48; 10,5). Głoszenie to jednak spotyka się z różną reakcją ze strony ludzi. Jak Łukasz podkreśla w swojej Ewangelii, obok tych, którzy z wielkim entuzjazmem przyjmowali Dobrą Nowinę (np. 5,26; 7,16-17), byli i ci, którzy oskarżali Jezusa o bluźnierstwo (por. 5,21; 11,15), a nawet czyhali na Jego życie (por. 6,11). Przypadki te pokazują, że nauka o Królestwie oraz drodze, która do niego prowadzi, od początku rodziła wśród słuchaczy podziały. Misją Jezusa jest wzywanie do nawrócenia, piętnowanie zła i głoszenie prawa miłości, bez których sprawiedliwości i pokój w świecie są niemożliwe.

Rozłam pośród Jego słuchaczy Pan obrazuje za pomocą obrazu rodziny (por. Mi 7,6). Podział w rodzinie jest w jakiś sposób wpisany w zbawcze plany Boga. Jego sprawcą jednak nie jest wprost Jezus, lecz ludzie zajmujący wobec Niego określone stanowisko. Opisany rozłam w rodzinie po jednej stronie stawia ojca i matkę, czyli starsze pokolenie, a po drugiej syna, córkę i teściową, czyli pokolenie młodsze. Jezus nie mówi wprost, które pokolenie jest za Nim, a które przeciwko. Podkreśla jedynie, że wrogość pomiędzy nimi jest dwustronna, a więc trudna do pokonania.

Czy jest we mnie gorące pragnienie miłowania Jezusa? Czy mam świadomość, że chrzest krwi przyjęty przez Jezusa jest źródłem uzdrowienia wszystkich moich relacji? Czy dążę do pokoju, unikając kompromisów ze złem i opowiadając się po stronie dobra? Czy proszę Jezusa o odwagę i jasność w dokonywaniu wyborów, które opierają się na Jego Ewangelii? Czy modlę się o wiarę i nawrócenie w mojej rodzinie?  

Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających

Fot. Aaron Burden (unsplash.com)

Wtorek, 20 października, Wspomnienie św. Jana Kantego

Łk 12,35-38

35 Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. 36 A wy [bądźcie] podobni do ludzi oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. 37 Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc, będzie im usługiwał. 38 Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie.

Fragment Ewangelii Łukasza proklamowany w trakcie dzisiejszej liturgii otwiera krótką serię przypowieści podkreślających konieczność czujnego oczekiwania na powtórne przyjście Chrystusa: o sługach oczekujących nadejścia pana (Łk 12,35-38), o gospodarzu, który nie wie, o której godzinie przyjdzie złodziej (12,39-40) oraz o rządcy, któremu pod nieobecność pana została powierzona opieka nad pozostałymi sługami (12,42-48).

Pierwsza przypowieść zostaje wprowadzona przez wezwanie do troski o konkretne znaki gotowości: „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie” (12,35). W starożytności „przepasywano biodra”, czyli podnoszono sięgającą do kostek tunikę, a następnie jej fałdy wkładano za pas, by móc szybciej się przemieszczać (por. 1 Krl 18,46) lub komuś służyć (por. Łk 17,8). Ponadto w tekstach biblijnych pojawia się sens duchowy tego gestu, gdy mowa jest o przepasaniu się sprawiedliwością, wiernością, prawdą lub potęgą (np. Ps 65,7; Iz 11,5; Ef 6,14). Oprócz tego słowa Jezusa o przepasanych biodrach mogą nawiązywać do tego, w jaki sposób Izraelici mieli spożywać wieczerzę paschalną tuż przed opuszczeniem Egiptu: „Tak zaś spożywać go będziecie: biodra wasze będą przepasane, sandały na waszych nogach i laska w waszym ręku” (Wj 12,11). Pochodnie (gr. lychnos – „lampka oliwna, kaganek”) zapalano, by rozproszyć ciemność nocy i swobodnie poruszać się po pomieszczeniu lub w otoczeniu domostwa. Również tutaj zauważyć możemy nawiązanie do paschy egipskiej, gdyż zarówno wieczerza, jak i samo Wyjście miało miejsce w nocy: „Tej nocy czuwał Pan nad wyjściem synów Izraela z ziemi egipskiej. Dlatego noc ta winna być czuwaniem na cześć Pana dla wszystkich Izraelitów po wszystkie pokolenia” (Wj 12,42). Obydwa symbole – przepasane biodra i zapalone pochodnie – oznaczają zatem gotowość do przyjęcia i zaangażowania się w czas łaski od Boga.

Wprowadziwszy powyższe obrazy, Jezus porównuje swoich uczniów do sług oczekujących na powrót pana z uczty weselnej: „A wy [bądźcie] podobni do ludzi oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze” (Łk 12,36). Zwróćmy uwagę, że w centrum tej wypowiedzi nie jest pan domu. Również uczta ma jedynie za zadanie wyjaśnić, dlaczego nie da się przewidzieć dokładnie godziny powrotu pana. Podkreślony zostaje natomiast obowiązek sług, by natychmiast otworzyć drzwi, gdy tylko powracający pan zakołacze. By wywiązać się z tego obowiązku, muszą oni cały czas czuwać, nie mogą przecież dopuścić do tego, by właściciel domu chociaż przez chwilę stał na jego progu.

W dalszej części przypowieści Jezus uzasadnia konieczność czuwania: „Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc, będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie” (Łk 12,37-38). Wypowiedź ta zamknięta jest klamrą podwójnego makaryzmu (gr. makarios – „szczęśliwy, błogosławiony”): „szczęśliwi owi słudzy” oraz „szczęśliwi oni”. Poza tym, jeszcze raz podkreślona jest nieznana chwila powrotu pana. Mówiąc o niej Jezus posługuje się określeniem straży nocnej. W Palestynie noc dzielono na trzy straże, czyli warty. Pan może przyjść o drugiej (w środku nocy) lub o trzeciej (przed świtem) straży. Jeśli służbą będzie gotowa na jego przyjście, jej oczekiwanie zostanie wynagrodzone w niespodziewany sposób: tym razem to pan się przepasze, posadzi swoje sługi przy stole i będzie im usługiwał. Niezwykłość tego zachowania należy interpretować alegorycznie. Klucz znajdujemy w słowach: „Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie” (12,40). W oparciu o tę wypowiedź: słudzy oznaczają uczniów Jezusa, pan – Syna Człowieczego, jego powrót – powtórne przyjście Chrystusa, czuwanie sług – pełną gotowość na paruzję, zaś uczta – nagrodę w życiu wiecznym (por. Iz 25,6; Ap 3,20).

Czy jest we mnie gotowość na przyjęcie czasu łaski od Boga? Co mogę powiedzieć o mojej obecnej gotowości na spotkanie z powracającym Chrystusem? Czy patrzę na moją codzienność w perspektywie wieczności? Czy przeżywam Eucharystię jako zapowiedź uczty niebieskiej?

Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie

Fot. Kal Visuals (unsplash.com)

Poniedziałek, 19 pażdziernika

Łk 12,13-21

13 A ktoś z tłumu rzekł do Niego: «Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem». 14 Lecz On mu odpowiedział: «Człowieku, któż Mnie ustanowił nad wami sędzią albo rozjemcą?» 15 Powiedział też do nich: «Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś ma [wszystkiego] w nadmiarze, to życie jego nie zależy od jego mienia». 16 I opowiedział im przypowieść: «Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. 17 I rozważał w sobie: „Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów”. 18 I rzekł: „Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe moje zboże i dobra. 19 I powiem sobie: Masz wielkie dobra, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj!” 20 Lecz Bóg rzekł do niego: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?” 21 Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty u Boga».

W kolejnym fragmencie Trzeciej Ewangelii Jezus przechodzi od pouczania uczniów, by nie martwili się zbytnio o własne życie i nie bali w obliczu prześladowań (por. Łk 12,1-12), do przestrogi przed przesadną troską o dobra materialne. Punktem wyjścia jest prośba wyrażona przez kogoś z tłumu: „Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem” (12,13). Ówcześni rabini często byli proszeni o tego rodzaju arbitraż. Zasady dotyczące spraw spadkowych rozstrzygano przede wszystkim na podstawie odpowiednich fragmentów Tory (np. Lb 27,1-11; 36,7-9; Pwt 21,15-17).

Reagując na usłyszaną prośbę, Jezus stawia pytanie, które pośrednio dotyczy Jego tożsamości: „Człowieku, któż Mnie ustanowił nad wami sędzią albo rozjemcą?” (12,14). Słowa te są echem innego pytania, skierowanego do Mojżesza w Księdze Wyjścia: „Któż cię ustanowił naszym przełożonym i rozjemcą?” (Wj 2,14), które Łukasz w Dziejach Apostolskich dwukrotnie włoży w usta Szczepana, pokazując, że chociaż niektórzy Izraelici odrzucili Mojżesza, to jednak Bóg ustanowił go ich wyzwolicielem (por. Dz 7,27.35). Podobnie Jezus zostanie odrzucony, jednak to właśnie On przyniesie ludzkości odkupienie (por. Łk 21,27-28; Dz 3,13-14).

Kontynuując, Pan przestrzega słuchaczy przed pokusą chciwości: „Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś ma [wszystkiego] w nadmiarze, to życie jego nie zależy od jego mienia” (Łk 12,15). Ludzkie życie jest darem od Boga. Dlatego żadna własność, bez względu na to, jak wielka, nie może uczynić go pełniejszym czy zagwarantować bezpieczeństwa. Za chwilę Pan powie: „Któż z was, martwiąc się, może dołożyć choćby jedną chwilę do wieku swego życia?” (12,25).

By zobrazować powyższą naukę, Jezus opowiada przypowieść o pewnym bogaczu, któremu obrodziło pole. Podobnie jak w przypadku kilku innych postaci pojawiających się w przypowieściach przekazanych przez Łukasza (por. 12,45; 15,17-19; 16,3; 18,4-5.11; 20,13), ów człowiek prowadzi wewnętrzny monolog: „I rozważał w sobie: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów. I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe moje zboże i dobra. I powiem sobie: Masz wielkie dobra, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj!” (12,17-19). Jak widzimy bogacz jest do tego stopnia pochłonięty posiadanymi przez siebie dobrami, że myśli wyłącznie o sobie: moje zbiory, moje spichlerze, moje zboże. Jego palącym problemem jest to, gdzie pomieści wszystko, czym mu obrodziło pole. Gdy już znajdzie rozwiązanie, planuje przez długie lata konsumować swoje bogactwo. W całym tym toku myślowym nie pojawia się żadne odniesienie do Boga, ani nawet do drugiego człowieka. Biblijny kontrast do postaci bogacza może stanowić Józef Egipski, który nagromadził „tyle zboża, ile jest piasku morskiego” (Rdz 41,49), lecz uczynił to z myślą, by uratować innych przed nadchodzącą klęską głodu. Warto także zauważyć, że ostatnie zdanie bogacz kieruje do swej duszy – „powiem sobie” (dosł. „powiem do duszy mojej”), co dodatkowo podkreśla jego samotność oraz przekonanie, że ma władzę nad własnym życiem.

Pod koniec przypowieści Jezus wprowadza postać Boga, który wprost koryguje błędne myślenie bogacza: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?” (12,20). Podobną myśl znajdujemy w Mądrości Syracha: „Niejeden się wzbogacił mozołem i chciwością, a oto jego udział w nagrodzie; gdy powie: Znalazłem odpoczynek i teraz mogę się żywić moimi dostatkami, nie wie, ile czasu minie, a zostawi je innym i umrze” (Syr 11,18-19; por. Jk 4,13-15). Głupota bogacza (gr. afron można przetłumaczyć także jako „Szaleńcze!”) polega na tym, że zachowuje się on tak, jakby Boga nie było, a jego własne życie od początku do końca zależało jedynie od niego samego. Tymczasem ludzkie życie zawsze jest darem otrzymanym od Najwyższego. Ma On moc je dać, ale także zabrać.

Jezus podsumowuje przypowieść słowami: „Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty u Boga” (Łk 12,21). Nie wolno nam tracić z oczu Boga. Na wszystko, co składa się na nasze życie, powinniśmy patrzeć z perspektywy wieczności. Tego właśnie zabrakło w przypadku bogatego głupca. Celem naszego ziemskiego istnienia, które swe źródło ma w miłości i mądrości Stwórcy, nie jest szukanie sposobności do tego, by jeść, pić i używać, lecz gromadzenie skarbów u Boga. Dokonuje się to wtedy, gdy każdy dzień przeżywamy w łączności z Nim, szukając sposobności do uwielbienia Go naszymi wyborami i czynami.

Czy jest we mnie jakieś poczucie krzywdy? Czy rozmawiam o tym z Jezusem? Jaki jest mój stosunek do posiadanych przeze mnie dóbr? Od czego uzależniam moje poczucie bezpieczeństwa i szczęścia? O czym najczęściej marzę? W czym dzisiaj czuję się bogaty u Boga?

Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga

Srebrny denar z czasów Cesarza Tyberiusza (fot. minotaurcoins.com)

XXIX Niedziela Zwykła

Mt 22,15-21

15 Wtedy faryzeusze odeszli i naradzali się, jak by Go podchwycić w mowie. 16 Posłali więc do Niego swych uczniów razem ze zwolennikami Heroda, aby Mu powiedzieli: «Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką. 17 Powiedz nam więc, jak ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek cezarowi, czy nie?» 18 Jezus przejrzał ich przewrotność i rzekł: «Czemu wystawiacie Mnie na próbę, obłudnicy? 19 Pokażcie Mi monetę podatkową!» Przynieśli Mu denara. 20 On ich zapytał: «Czyj jest ten obraz i napis?» 21 Odpowiedzieli: «Cezara». Wówczas rzekł do nich: «Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga».

Dzisiejszy fragment Ewangelii Mateusza stanowi opis drugiego z pięciu sporów Jezusa z przedstawicielami żydowskich elit religijnych (por. Mt 21,23-27; 22,23-33; 22,34-40; 22,41-46), które mają miejsce po Jego przybyciu do Jerozolimy. Po wysłuchaniu serii przypowieści stanowiących swoisty akt oskarżenia pod adresem Izraela, a zwłaszcza jego duchowych przewodników (o dwóch synach – 21,28-33; o przewrotnych rolnikach – 21,33-44; o uczcie królewskiej – 22,1-14), faryzeusze zastanawiają się, w jaki sposób pochwycić Jezusa w mowie, czyli doprowadzić do sytuacji, w której na podstawie Jego wypowiedzi będzie można Go skazać, a następnie wydać „zwierzchności i władzy namiestnika” (Łk 20,20b; por. Mt 21,45-46; 25,3-5). Decydują się posłać do Niego swoich uczniów oraz zwolenników Heroda Antypasa, którzy w rozmowie z Jezusem poruszą niebezpieczne zagadnienie polityczno-religijne dotyczące płacenia podatków.

Wysłannicy, zapewne w celu uśpienia czujności Jezusa, rozpoczynają dialog w bardzo kulturalny sposób: „Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką” (22,16). Użyty tutaj grzecznościowy tytuł „Nauczyciel” (gr. didaskalos) oznacza tego, który ma prawo nauczać Prawa Mojżeszowego. U Mateusza słowo to w odniesieniu do Jezusa pada tylko z ust nie-uczniów (np. 8,19; 9,11; 12,38; 17,24), podkreślając dystans między Nim a Jego rozmówcą. Posłani przez faryzeuszów przyznają, że Pan w swojej misji nie idzie na kompromis, żeby zaskarbić sobie przychylność tłumów czy przywódców.

Po wyrazach pozornego uznania dla nauczycielskiej działalności Jezusa pada właściwe pytanie: „Powiedz nam więc, jak ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek cezarowi, czy nie?” (22,17). Żydzi żyjący w Palestynie w I w. oprócz zobowiązań finansowych, takich jak myto, daniny oraz podatek na świątynię jerozolimską (por. 17,24-27), zobowiązani byli także płacić podatek narzucony przez Rzymian, tzw. tributum capitis, od którego zwolnione były jedynie osoby starsze i dzieci. Podatek cesarski postrzegany był jako haniebna oznaka poddaństwa wobec okupanta.

Jezus wie, co kryje się w sercu człowieka (por. J 2,25), dlatego od razu także poznaje zamiary wysłanników faryzeuszy i najpierw odpowiada pytaniem (według stylu dyskusji rabinicznej): „Czemu wystawiacie Mnie na próbę, obłudnicy?” (Mt 22,18). Pojawia się tutaj grecki czasownik peiradzo („próbować, wystawiać na próbę, doświadczać kogoś”), który wcześniej został użyty w scenie kuszenia Jezusa przez diabła (por. 4,1). Zaś rzeczownik hypokrites pierwotnie oznaczał aktora grającego w greckim teatrze, który nosił charakterystyczną dla swej roli maskę. U Mateusza oznacza człowieka fałszywego, nieautentycznego (np. 6,5.16; 7,5; 15,7).

Jezus rzeczywiście pragnął nauczać „drogi Bożej w prawdzie”, dlatego po ujawnieniu prawdziwych intencji swoich rozmówców prosi: „Pokażcie Mi monetę podatkową!” (22,19). Podano Mu denara, srebrną monetę bitą w Rzymie, co dodatkowo podkreśla obłudę interlokutorów, którzy chcieli być postrzegani za wyjątkowo wiernych Prawu, a mimo to w swojej „kieszeni” mieli pogańską monetę, której używanie uznawane było za bałwochwalstwo potępione przez drugie przykazanie Dekalogu. Na denarze widniała podobizna cesarza Tyberiusza (14-37 po Chr.), a wokół biegł napis: „Tiberius Caesar divi Augusti filius Augustus”.

Gdy rozmówcy potwierdzają, że na denarze znajduje się wizerunek Cezara, Jezus wypowiada ważne pouczenie: „Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (22,21). W Liście do Rzymian Paweł napisze: „Oddajcie każdemu to, co się mu należy: komu podatek – podatek, komu cło – cło, komu uległość – uległość, komu cześć – cześć” (Rz 13,7). Pytanie uczniów faryzeuszy i Herodian stanowi fałszywy dylemat. Zarówno zobowiązania polityczne, jak i religijne mogą być pełnoprawnie wypełniane. Płacenie podatków nie stanowi kompromisu względem obowiązków wobec Boga, a służenie Bogu nie wyklucza wspierania władz cywilnych. Ponadto tym, co „należy do Boga”, jest osoba ludzka, która od pierwszych chwil swojego istnienia nosi w sobie wizerunek Boga żyjącego (por. Rdz 1,26-27). Zatem naszym największym życiowym zobowiązaniem, dotyczącym każdego mężczyzny, kobiety i dziecka, jest ufne oddanie siebie naszemu Stwórcy.

Czy w czasie modlitwy jestem szczery wobec Boga i nie ukrywam przed nim moich prawdziwych intencji? Czy pozwalam, by nauka Jezusa wyprowadzała mnie z błędnych założeń i przekonań? Czy oddałem już w pełni moje życie Bogu?