1 Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. 2 Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. 3 Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku? 4 Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, podczas gdy belka tkwi w twoim oku? 5 Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata.
W dzisiejszym fragmencie Kazania na Górze (Mt 5-7) Jezus jasno wyraża się na temat osądzania innych: „Nie sądźcie” (7,1). Samo osądzanie tego, czy dany czyn jest grzeszny, nie jest złe. Wydając moralny osąd, nawet jeśli dotyczy on działania innych, korzystamy przecież ze swego chrześcijańskiego sumienia. Intencją Jezusa jest wskazanie na problem osądu i potępienia serca drugiego człowieka. Nikt przecież nie ma dostępu do ukrytych intencji pobudzających innych do czynu. Nie mamy też wiedzy wystarczającej do oceny winy kogoś drugiego, która zależy od okoliczności oraz poziomu rozwoju moralnego i religijnego danej osoby. Ponadto zbyt łatwo przychodzi nam wydawać generalizującą opinię na temat innych, tylko na podstawie jednego przewinienia. Jezus podkreśla, że Jego uczniowie nie powinni przyjmować pozycji pewnych siebie moralizatorów. Ponadto osądzanie innych za ich błędy szkodzi naszej własnej relacji z Bogiem: „abyście nie byli sądzeni” (7,1). Bóg osądzi tego, kto naokoło feruje wyroki.
Osadzający innych musi liczyć się z tym, że sam spotka się z równie surowym wyrokiem: „Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą” (7,2). W poprzednich fragmentach Kazania na Górze mowa była o tym, że uczniowie otrzymają przebaczenie od Boga, pod warunkiem, że będą przebaczający wobec innych: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (5,7; por. 6,14-15). Podobny mechanizm dotyczy osądu. Mówiąc – „taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą” – Jezus ukazuje, że Bóg zastosuje wobec nas ten sam poziom surowości lub pobłażliwości, jaki my sami stosujemy względem innych.
Jezus był z zawodu cieślą. Wiedział, jak to jest, mieć w oku drzazgę. Dlatego dla zobrazowania swoich wskazówek posługuje się krótką przypowieścią: „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, podczas gdy belka tkwi w twoim oku?” (7,3-4). By zwiększyć retoryczne oddziaływanie, wzorem żydowskich nauczycieli Pan dokonuje wyolbrzymienia. Jasnym jest, że raczej nie jest możliwe, by ktoś nosił w swoim oku belkę. Za owym wyolbrzymieniem kryje się jednak ważne ostrzeżenie przed krytykancką tendencją do przeoczania własnych błędów, nierzadko poważniejszych od przywar innych. Psychologia i doświadczenie mistrzów duchowości podpowiadają nam, że najczęściej krytykujemy innych za to, z czym sami nie potrafimy lub nie chcemy sobie poradzić.
Pierwszą moralną troską ucznia Jezusa powinno być przyjrzenie się samemu sobie, by dostrzec czynione przez siebie zło. Dopiero gdy na tym polu uda nam się z Bożą pomocą, na przykład przez spowiedź i pokutę, poczynić postępy, będziemy w stanie pomóc innym: „Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata” (7,5). Ciągła praca nad sobą, świadomość własnej słabości oraz doświadczenie mocy Bożego słowa i sakramentów porządkujących nasze wnętrze, przygotowują nas na spotkanie z drugim grzesznikiem.
Co jest moją „belką”? Czy pozwalam, by Bóg wyprowadzał mnie z ciemności mojego grzechu? Czy unikam pokusy krytykanctwa i moralizatorstwa?
Jezus ukrzyżowany (fot. Paul Keiffer, unslash.com)
21 czerwca, XII Niedziela Zwykła A
Mt 10,26-33
26 Nie bójcie się więc ich! Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. 27 Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach. 28 Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. 29 Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież bez woli Ojca waszego żaden z nich nie spadnie na ziemię. 30 U was zaś policzone są nawet wszystkie włosy na głowie. 31 Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli. 32 Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. 33 Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.
Dzisiejsza liturgia słowa przytacza fragment tzw. mowy misyjnej (Mt 10,5-42). Po wyborze i posłaniu dwunastu apostołów (por. 10,1-4), Jezus najpierw daje w niej konkretne wskazania dotyczące realizacji ich misji (por. 10,5-15), a następnie przygotowuje na czekające ich prześladowania (por. 10,16-33).
Apostołowie nie powinni obawiać się swoich przeciwników: „Nie bójcie się więc ich!” (10,26). Wbrew wszelkim przeciwnościom mają głosić Ewangelię, odrzucając narzucającą się pokusę łagodzenia jej przesłania w celu uniknięcia cierpienia. Dzięki temu, że Jezus ją im przekazał, także inni ludzie będą mogli z nią się zapoznać. Zatem od ich wytrwania w dziele ewangelizacji zależeć będzie przyjęcie zbawienia przez resztę świata. To, czego apostołowie dowiedzieli się od Jezusa, mają „powtarzać w świetle” i rozgłaszać „na dachach” (10,27), czyli mówić o tym otwarcie i przy każdej nadarzającej się okazji. To śmiałe głoszenie Dobrej Nowiny wcześniej czy później będzie prowadzić do męczeństwa. Stojąc przed wyborem, między śmiercią w imię Chrystusa a wyrzeczeniem się Go dla uratowania własnego życia, apostołowie mają pamiętać, że ich wrogowie mogą zabić ciało, lecz duszy tknąć nie mogą. Jako że tylko Bóg ma władzę nad ciałem i nad duszą, powinni bardziej obawiać się Jego gniewu niż odrzucenia, czy nawet śmierci z rąk ludzi: „Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (por. 10,28). Pan daje także silne zapewnienie, że wszystko, co będzie działo się w życiu apostołów, wpisywać się będzie w plan Ojca: „Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież bez woli Ojca waszego żaden z nich nie spadnie na ziemię. U was zaś policzone są nawet wszystkie włosy na głowie. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (10,29-31). Jezus obiecuje także, że przyznanie się do Niego w chwili prześladowania, znajdzie swoją odpowiedź: „Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (10,32).
Historia Kościoła daje wiele przykładów prześladowań uczniów Jezusa. Wielu z nich nie złamało się w obliczu cierpienia i nadchodzącej śmierci. To dzięki ich wytrwałości my także dzisiaj możemy być adresatami Dobrej Nowiny o zbawieniu w Chrystusie. Świat jednak w dalszym ciągu jest wrogi wobec chrześcijan. Czasami również i my ze względu na naszą wiarę jesteśmy celem ataków. Obyśmy pamiętali w takich momentach, że od naszej postawy zależy nie tylko nasze własne zbawienie, ale i życie wieczne kolejnych pokoleń.
W jaki sposób mogę głosić Ewangelię w moim otoczeniu? Czy zdecydowanie odrzucam wszelkie pokusy kompromisu i wyrzeczenia się Jezusa dla tzw. „świętego spokoju”? Czy mam świadomość, że od moich wyborów i postaw zależy życie wieczne, nie tylko moje, ale i moich bliskich?
Piątek, 19 czerwca, Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa
Mt 11,25-30
25 W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. 26 Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. 27 Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić. 28 Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. 29 Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. 30 Albowiem słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię lekkie».
Drugi dzień z rzędu mszalna liturgia słowa daje nam możliwość bycia świadkiem Jezusowej modlitwy. Wczoraj rozważaliśmy fragment Kazania na Górze (Mt 5-7), w którym Jezus przekazał uczniom modlitwę Ojcze Nasz (Mt 6,9-13). Dzisiaj natomiast możemy wsłuchać się w Jego modlitewne uwielbienie Boga Ojca (11,25-27). Ewangelista Mateusz jeszcze tylko dwa razy przytoczy słowa Mesjasza skierowane bezpośrednio do Ojca: w opisie modlitwy w ogrodzie Getsemani (por. 26,39.42) oraz w scenie śmierci krzyżowej (por. 27,46). W drugiej części dzisiejszego fragmentu Matuszowej Ewangelii Jezus przyzywa do siebie wszystkich, którzy doświadczają trudów ziemskiego życia (11,28-30). Warto także zauważyć, że rozważana przez nas perykopa wyróżnia się na tle całej Ewangelii, gdyż mamy tu nie tylko słownictwo zbliżone do Ewangelii Janowej, lecz także wyjątkowy styl, przypominający Hymny Dziękczynne wspólnoty z Qumran (żydowska sekta, żyjąca nad brzegiem Morza Martwego, kontestująca zdeprawowany judaizm świątynny).
W pierwszych słowach Jezusowej modlitwy podkreślona zostaje intymna relacja łącząca Go z Bogiem Ojcem: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi” (11,25). W podanym przez Pana powodzie uwielbienia – „że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (11,25) – nie chodzi o jakiś rodzaj predestynacji ani o krytykę intelektualnych wysiłków poznania Boga. Pan podkreśla, że ci, którzy są bezbronni i marginalizowani, najszybciej otwierają się na Dobrą Nowinę przez Niego głoszoną. Mówi także o swojej szczególnej roli Objawiciela: „Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić” (11,27). Podobne słowa znajdziemy u Jana: „Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca” (J 14,9), „Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. To Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła!” (J 14,10-11).
Tło dla słów Jezusa w drugiej części dzisiejszej Ewangelii stanowi wypowiedź upersonifikowanej mądrości z Mądrości Syracha: „Przybliżcie się do mnie, wy, którym brak wykształcenia, i zatrzymajcie się w domu nauki. Na cóż, powiedzcie, pozbawiać się tego, za czym dusze wasze tak bardzo tęsknią? Otworzyłem usta i mówię: Kupujcie sobie bez pieniędzy. Włóżcie karki pod jarzmo, i niech otrzymają dusze wasze naukę. Jest ona blisko i można ją znaleźć” (Syr 51,23-26). Jezus, wcielony Logos, woła: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (11,28). Tym samym zaprasza do siebie wszystkich, którzy szczególnie doświadczają ciężaru grzechu, cierpienia czy niedoli ekonomicznej. Zachęca, by wzięli oni na siebie Jego jarzmo: „Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie” (11,29). Jarzmo było rodzajem uprzęży, jaką nakładano na bydło pociągowe, dzięki czemu można było wykorzystać jego siłę w celu przewożenia towarów czy pracy na roli. W Starym Testamencie Izrael był wzywany, by zamiast jarzma uciskających go władców, takich jak Egipt (por. Kpł 26,13) czy Babilon (por. Iz 47,6), przyjął na siebie jarzmo Boga Jedynego (por. Jr 2,20). Ową Bożą uprzężą było studiowanie Tory i posłuszeństwo jej przykazaniom (por. 5,5). Przyjęcie na siebie jarzma Jezusa bynajmniej nie oznacza odrzucenia Prawa, lecz życie według Jego doskonałej interpretacji poszczególnych przykazań (por. Mt 5,17-20). Pan mówi, że Jego jarzmo jest słodkie i lekkie (por. 11,30). Ta lekkość nie wynika z luźnej interpretacją Tory, wręcz przeciwnie (por. 5,21-48; 10,16-23). Zaakceptowanie radykalnej nauki Jezusa paradoksalnie prowadzi do wyzwolenia od wszelkich ciężarów: „a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (11,29).
Czy w prostocie i pokorze zbliżam się do słów Pisma Świętego? Czy mam świadomość, że mogę poznać Ojca niebieskiego tylko dzięki objawieniu, które przekazał Syn? Co dzisiaj nazwał bym moim trudem i obciążeniem? Czy szukam ukojenia w słowach Jezusa?
7 Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. 8 Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie: 9 Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci Twoje imię! 10 Niech przyjdzie Twoje królestwo; niech Twoja wola się spełnia na ziemi, tak jak w niebie. 11 Naszego chleba powszedniego daj nam dzisiaj; 12 i przebacz nam nasze winy, tak jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; 13 i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego. 14 Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. 15 Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam także waszych przewinień.
W dzisiejszej liturgii słowa wracamy do fragmentu pominiętego we wczorajszym czytaniu ewangelicznym (por. Mt 6,1-6.16-18). Tematem jest modlitwa. Nawiązując do zwyczajów świata hellenistycznego, Jezus potępia postawę pogan, którzy byli przekonani, że modlitewne wielomówstwo przyczyni się do spełnienia próśb przedstawianych bóstwom. Bynajmniej nie krytykuje wytrwałości na modlitwie (por. Mt 7,7–11) czy powtarzania modlitewnych formuł (Dn 3,52–68; Ps 136; Ap 4,8). Poucza uczniów, by nie traktowali Boga tak, jak poganie traktują swoje bóstwa, podejmując próby wymuszenia na nich działania. Zachęca ich, by ufali, że Bóg zaspokoi wszystkie twoje potrzeby: „wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie” (Mt 6,8).
W dalszej części swej wypowiedzi Jezus przekazuje uczniom wzór modlitwy, znany jako Modlitwa Pańska lub Ojcze nasz (6,9–13). Patrząc od strony struktury literackiej, fragment ten jest centrum Kazania na Górze (Mt 5-7), stanowi zatem swojego rodzaju klucz do jego zrozumienia. Przekazywana przez Jezusa modlitwa składa się z siedmiu próśb, z których pierwsze trzy skupiają się wyłącznie na Bogu, a cztery pozostałe dotyczą człowieka. Rozpoczyna się słowami: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie” (6,9). W ST sam Bóg objawia swoje ojcostwo wobec potomków Abrahama, gdy posyła Mojżesza z misją ich wyprowadzenia z Egiptu: „A wtedy ty powiesz faraonowi: To mówi Pan: Synem moim pierworodnym jest Izrael” (Wj 4,22). Pojedynczy Żydzi nie mieli jednak w zwyczaju zwracać się do Niego „Ojcze”. Jezusowa zachęta, by w ten sposób zwracać się do Boga, wskazuje na niezwykłą bliskość, jakiej mogą doświadczać Jego uczniowie. Bycie dzieckiem Ojca niebieskiego stanowi klucz do zrozumienia Kazania na Górze. Bardzo prawdopodobne, że Jezus ucząc tej modlitwy, posłużył się aramejskim słowem Abba, czyli „Tato” (por. Mk 14,36; Rz 8,15; Ga 4,6). Uprzywilejowana pozycja uczniów Jezusa jest tym bardziej niezwykła, że mogą oni zwracać się „Ojcze” do wszechmocnego i transcendentnego Boga, stworzyciela i władcy całej rzeczywistości.
„Niech się święci Twoje imię”. Bóg objawił swe imię już w Księdze Wyjścia: „Mojżesz zaś rzekł Bogu: «Oto pójdę do Izraelitów i powiem im: Bóg ojców naszych posłał mnie do was. Lecz gdy oni mnie zapytają, jakie jest Jego imię, cóż im mam powiedzieć?» Odpowiedział Bóg Mojżeszowi: «JESTEM, KTÓRY JESTEM». I dodał: «Tak powiesz synom Izraela: JESTEM posłał mnie do was»” (Wj 3,13-14). Poznać imię Boga, to tak naprawdę poznać Jego samego (por. Rdz 32-28-29; Iz 52,6). Wyrażenie „niech się święci Twoje imię”, nie oznacza, że czegoś temu imieniu brakuje, gdyż ono już jest święte: „Sprawiedliwi, weselcie się w Panu i wysławiajcie Jego święte imię” (Ps 97,12; por. 103,1; 111,9). Chodzi o to, by to człowiek rozpoznał je jako święte i jako takie je traktował. Stanie się tak, gdy Bóg do końca wypełni plan zbawienia Izraela, przez co świętość Jego poznają wszystkie narody (por. Ez 36,22-27).
„Niech przyjdzie Twoje królestwo”. Bóg jest królem, a prorocy zapowiadali, że przyjdzie On do Izraela, aby ustanowić swe panowanie nad wszystkimi narodami: „Zabrzmijcie radosnym śpiewem, wszystkie ruiny Jeruzalem! Bo Pan pocieszył swój lud, odkupił Jeruzalem. Pan obnażył już swe ramię święte na oczach wszystkich narodów; i wszystkie krańce ziemi zobaczą zbawienie naszego Boga” (Iz 52,9-10; por. 40,9-11; 52,7–10; Zach 14,9.16–17; Ez 34). W słowach drugiej prośby chodzi o to, aby te proroctwa się wypełniły, by wszyscy ludzie poddali się panowaniu Boga.
„Niech Twoja wola się spełnia na ziemi, tak jak w niebie”. Trzecia prośba jest podsumowaniem dwóch pierwszych. Panowanie Boga w niebie jest faktem, Jego imię jest uświęcane przez aniołów i świętych. Tam też Jego wola w pełni się realizuje. Trzeba jeszcze, by także wszyscy na ziemi przyłączyli się do aniołów i świętych, służąc Królowi, uświęcając Jego imię i wypełniając Jego wolę, tak jak to ma miejsce w niebie.
„Naszego chleba powszedniego daj nam dzisiaj”. Słowa o chlebie powszednim przywodzą na myśl codzienny dar manny, jaki Izraelici otrzymywali na pustyni, wędrując w kierunku Ziemi Obiecanej (por. Wj 16,16-22). W prośbie tej wyrażone jest uznanie całkowitej zależności od Boga i zaufanie, że zaradzi On naszym potrzebom. Ponadto prawie wszyscy Ojcowie Kościoła interpretowali ten fragment w kluczu eucharystycznym. Jak Izraelici otrzymywali na pustyni „chleb z nieba”, tak uczniowie Jezusa otrzymują „prawdziwy chleb z nieba” (por. J 6,26-58), czyli pokarm eucharystyczny, który jest zadatkiem przyszłego życia w królestwie niebieskim.
„Przebacz nam nasze winy, tak jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili”. Grecki rzeczownik ofeilema, zazwyczaj tłumaczony jako „wina”, dosłownie oznacza „dług”. Stąd prośba o wybaczenie win przywodzi na myśl obraz pożyczkodawcy, który zwalnia wierzyciela z zaciągniętego długu (18,23–35). Spełnienie tej prośby uzależnione jest od realizacji ważnego warunku: modlący prosi Boga, aby wybaczył mu jego winy, tak jak on wybacza własnym dłużnikom. Temat ten powróci pod koniec perykopy: „Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam także waszych przewinień” (6,14-15).
„Nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie” (dosł. „nie prowadź nas na pokuszenie”). Owe „pokuszenie” to nic innego jak próbowanie wiary uczniów. Bóg próbował swój lud na pustyni, aby poznać, co kryje się w sercach Izraelitów: „Pamiętaj na wszystkie drogi, którymi cię prowadził Pan, Bóg twój, przez te czterdzieści lat na pustyni, aby cię utrapić, wypróbować i poznać, co jest w twym sercu: czy strzeżesz Jego nakazu, czy też nie?” (Pwt 8,2). Natomiast Duch Święty wyprowadził Jezusa na pustynię, gdzie również był On poddawany próbom (por. Mt 4,1). W szóstej prośbie nie chodzi o to, by próby omijały uczniów, lecz o uznanie w pokorze ich słabości i proszenie Boga, by zachował ich od upadku.
„Ale nas zachowaj od złego”. W tekście greckim mamy rzeczownik poneros („zły”), który poprzedzony jest rodzajnikiem określonym. Mowa jest zatem nie o jakimkolwiek złu, lecz o „tym, który jest zły”. Zło ostatecznie wiąże się z osoba diabła, który jest nieprzyjacielem Boga i człowieka. Uczniowie mają zatem prosić, by Bóg chronił ich nie tylko przed abstrakcyjnie pojmowanym złe, lecz przede wszystkim przed działaniem szatana.
Jakie znaczenie dla mojej wiary ma fakt, iż Bóg jest moim Ojcem? Czy modląc się słowami modlitwy Ojcze Nasz, zatrzymuje się na kolejnych jej prośbach, czyniąc je moimi? Czy wybaczyłem już wszystkim moim krzywdzicielom?
Środa, 17 czerwca, Wspomnienie św. Brata Alberta Chmielowskiego
Mt 6,1-6.16-18
1 Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej bowiem nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. 2 Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. 3 Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, 4 aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. 5 Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni to lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. 6 Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (…) 16 Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam, już odebrali swoją nagrodę. 17 Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i obmyj twarz, 18 aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
W kolejnym fragmencie Kazania na Górze, Jezus dotyka problemu ostentacyjnej religijności: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej bowiem nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 6,1). Kto podejmuje pobożne uczynki w celu zdobycia podziwu u innych, nie może liczyć na nagrodę u Ojca niebieskiego. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać sprzeczne z wcześniejszym nauczaniem Jezusa, który nazwał uczniów „solą ziemi” i „światłem świata” oraz zachęcał ich: „niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki” (5,16). Oczywiście jest to tylko pozorna sprzeczność, gdyż uczniowie, żyjąc według programu błogosławieństw (por. 5,2-12), promieniują na innych światłem Bożej miłości, a zatem przyczyniają się do uwielbienia nie siebie samych, lecz Ojca, który jest w niebie. Kto natomiast skupia uwagę na sobie, nie jest godzien nazywać się uczniem Jezusa.
Aby zilustrować problem, Jezus nawiązuje do trzech głównych filarów żydowskiej pobożności: jałmużny, modlitwy i postu (por. Tb 12,8-10). Trzykrotnie przestrzega uczniów, aby nie wykonywali tych praktyk „jak obłudnicy” (6,2.5.16). Użyte w tym miejscu greckie słowo hypokrites w Ewangelii Mateusza zwykle opisuje uczonych w Piśmie i faryzeuszów (por. 15,7; 22,18; 23,13.14.15.25.27.29). Pierwotnie oznaczało ono aktora wcielającego się w rolę. Natomiast w NT odnosi się do osoby przyjmującej nieszczerą postawę, odgrywającej kogoś, kim w rzeczywistości nie jest. Obłudnik/hipokryta bardziej przejmuje się własnym dobrym wizerunkiem niż czynieniem faktycznego dobra. Stąd Jezusowe wskazówki dotyczące pobożnych uczynków tematycznie łączą się z wcześniejszym ostrzeżeniem: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (5,20). Trzykrotnej przestrodze przed obłudną pobożnością towarzyszy również trzykrotne zapewnienie, że ostateczną nagrodą uczniów jest jeszcze większe doświadczenie miłości Ojca (por. 6,4.6.18).
„Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili” (6,2). Dawanie jałmużny ubogim (gr. elemosyne) było ważnym obowiązkiem każdego Żyda: „Ubogiego bowiem nie zabraknie w tym kraju, dlatego ja nakazuję: Otwórz szczodrze dłoń bratu uciśnionemu lub ubogiemu na twej ziemi” (Pwt 5,11). Wykonując uczynki miłosierdzia, uczniowie nie powinni skupiać uwagi na sobie. Metafory „dęcia w trąbę przed sobą” i „lewej ręki, która nie wie, co czyni prawa” (6,2.3) podkreślają, że jałmużna powinna być czyniona w sposób dyskretny. Ostentacyjni dawcy już otrzymali swoją nagrodę i pozbawili się nagrody niebieskiej.
„Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni to lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać” (6,5). Jezus nie potępia modlitwy w postawie stojącej (właściwej zarówno dla judaizmu jak i dla wczesnego chrześcijaństwa) ani nie przedkłada modlitwy indywidualnej nad wspólnotową. Podobnie jak w przypadku jałmużny, problemem jest skupienie się na przyciągnięciu uwagi innych. Tego typu zachowanie czyni modlitwę niemożliwą. Jej celem jest przecież wejście w rozmowę z Bogiem, która wymaga oderwania się od zwykłych trosk („zamknięcia drzwi”) i wejścia w głębiny ducha („wejścia do swej izdebki”).
„Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą” (6,16). Podobnie jak w przypadku jałmużny czy modlitwy, uczniowie podejmujący post nie powinni dodatkowo nosić oznak go potwierdzających. Użyty tutaj czasownik afanidzo dosłownie oznacza „oszpecić, uczynić nierozpoznawalnym”. Jezus w ten sposób nawiązuje do zwyczaju zakrywania głowy (por. Jr 14,4) lub posypywania jej popiołem (por. 1 Mch 3,47). Tego rodzaju publiczne poszczenie mija się z celem, gdyż nie pozwala przyjąć postawy pokory, która powinna charakteryzować poszczącą osobę.
Co mnie motywuje do podejmowania pobożnych praktyk? Czy wystrzegam się religijności na pokaz? Czy mam świadomość, że największą nagrodą, jaka może mnie spotkać na drodze jałmużny, modlitwy i postu jest jeszcze większa komunia z Bogiem?