
13 listopada, Wspomnienie Świętych Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna, Pierwszych Męczenników Polski
Łk 18,1-8
1 Opowiadał im też przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać: 2 «W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. 3 W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!” 4 Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, 5 to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie nachodziła mnie bez końca i nie zadręczała mnie”». 6 I Pan dodał: «Słuchajcie, co mówi ten niesprawiedliwy sędzia. 7 A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? 8 Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?»
Przygotowanie
- Przez dwa kolejne dni rozważaliśmy fragmenty pierwszej mowy eschatologicznej (Łk 17,22-37; por. 21,3-36). W dzisiejszej perykopie, nie porzucając kontekstu czasów ostatecznych, Jezus poucza uczniów odnośnie do konieczności wytrwałej modlitwy. Wskazuje, że ufność wobec Boga, wyrażona właśnie poprzez modlitwę, jest oznaką wiary, której szukać będzie Syn Człowieczy w dniach swego powrotu. W chwili ciszy przygotuję moje serce słuchanie Słowa.
Punkty do medytacji
- Opowiadał im też przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać (w. 1). Temat wytrwałej modlitwy pojawił się już wcześniej w nauczaniu Jezusa, w przypowieści o natrętnym przyjacielu (por. Łk 11,5-8). Tym razem Pan również ucieka się do przypowieści, by umieścić nieustającą modlitwę w kontekście pouczeń związanych z nauką o Jego powtórnym przyjściu. Czas oczekiwania na objawienie się chwały Mesjasza, zarówno w codzienności Jego uczniów, jak i podczas paruzji, jest czasem modlitwy, która stanowi fundament naszej chrześcijańskiej egzystencji. Można wręcz powiedzieć, że bez rozmowy z Bogiem nasze chrześcijaństwo staje się jedynie kolejną niedoskonałą formą naturalnej religijności. Jakie miejsce modlitwa zajmuje w moim życiu? Czy wypływa ona z żywego pragnienia przebywania z Bogiem, czy może w dalszym ciągu stanowi dla mnie jedynie trudny obowiązek?
- «W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!” (ww. 2-3). Bohaterami dzisiejszej przypowieści są dwie postaci o diametralnie różnym statusie. Z jednej strony zadowolony ze swej pozycji sędzia, który nie ma w sobie bojaźni Bożej (por. Koh 12,13) ani miłości do bliźniego (por. Kpł 19,18). Z drugie zaś wdowa, która nie tylko musi mierzyć się z sytuacją swojego wdowieństwa, lecz dodatkowo spotyka się z nękaniem ze strony pewnego człowieka, być może wierzyciela jej zmarłego męża. W tekście pojawia się czas przeszły niedokonany czasownika erchomai („przychodzić, zbliżać się, iść), który podkreśla regularność przychodzenia kobiety do. Jej prośba ma pokrycie w Prawie, które wyraźnie zabraniało wyrządzania krzywdy wdowom lub sierotom (por. Wj 22,21-22). Przyjże się dokładnie temu fragmentowi. Jakie uczucia budzą się we mnie, gdy patrzę na obie postaci? Z którą z nich dzisiaj bardziej się identyfikuję?
- Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie nachodziła mnie bez końca i nie zadręczała mnie”» (ww. 4-5). Po raz drugi zostaje podkreślona wątpliwa moralność sędziego (por. 18,2). Ten, który z racji pełnionego urzędu powinien stać na straży Bożych przykazań, postanawia zająć się sprawą wdowy, lecz nie z powodu szacunku do Prawa, ale by uwolnić się od naprzykrzania się z jej strony. Zwrot „nie zadręczała mnie”, dosłownie można przetłumaczyć „nie przyprawiała o sińce pod oczyma”. Powracanie proszącej wdowy zaczęło budzić wyrzuty sumienia w sercu sędziego, czego skutkiem był niespokojny sen. Zatem decyzja o wzięciu kobiety w obronę wypłynęła z chęci ponownego uśpienia sumienia i kontynuowania beztroskiego stylu życia. Jak reaguję, gdy ktoś przychodzi do mnie prosić o pomoc? Czy potrafię w takich momentach wyjść poza strefę własnego komfortu? Czy słucham głosu sumienia?
- I Pan dodał: «Słuchajcie, co mówi ten niesprawiedliwy sędzia. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? (ww. 6-7). Wierzący mogą być pewni, że skoro niesprawiedliwy, czyli lekceważący Prawo sędzia, dla własnej wygody ostatecznie stanął w obronie wdowy, tym bardziej Bóg, który nieustannie troszczy się o dobro człowieka, wysłucha ich wołania. Przypomnę sobie te sytuacje, w których wydawało mi się, że Bóg nie wysłuchał mojej modlitwy. Czy dzisiaj nadal tak uważam? Czy może z perspektywy czasu dostrzegam, że moje wołanie nie było daremne?
- Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?» (w. 8). Wytrwałość w modlitwie charakteryzuje tych, którzy wierzą, że Bóg ich wysłuchuje. Przykładem takiej wiary jest chociażby prorokini Anna, która po śmierci swego męża przez ponad pół wieku przychodziła do świątyni, by trwać na modlitwie dniem i nocą (por. 2,36-38). Bóg wynagrodził jej modlitwę, pozwalając rozpoznać czas nadejścia Zbawiciela. Ostatnie słowa Jezusa z dzisiejszej perykopy pokazują, że wiara jest darem bardzo kruchym. Co mogę zrobić, by tego daru strzec i go rozwijać? W jaki sposób mogę pogłębić moją modlitwę?
Modlitwa w ciągu dnia
- „Panie Jezu, rozpalaj w moim sercu pragnienie rozmowy z Tobą”.